Najlepsze miejsce dla miłośników łaskotek
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Powoli otworzyłam oczy. Rozejrzałam się na boki, ale widok zasłaniały mi ramiona wyciągnięte nad głowę. Próbowałam się poruszyć, aby zmniejszyć odrętwienie w rękach, ale na nic się to zdało. Leżałam unieruchomiona na jakimś drewnianym łożu. Podniosłam lekko głowę, nogi były zamknięte w niezbyt wysokich dybach, usytuowanych na końcu ławy. Na szczęście otwory w dybach obite miękkim materiałem nie powodowały obtarć na nogach. Ręce, jak się domyśliłam, były skute razem łańcuchem łączącym dwie skórzane obręcze opinające moje nadgarstki. Oblizanie wyschniętych ust też nie było możliwe z powodu taśmy, która szczelnie zaklejała twarz od jednego ucha do drugiego.
Pomieszczenie robiło ponure wrażenie. Szare kamienne ściany ledwo odbijały skąpe światło od pojedynczych żarówek, umieszczonych w lichtarzach i porozstawianych pod wszystkimi ścianami. Miałam na sobie tylko skąpą czarną bieliznę i, jak dobrze wyczułam, na stopach cienkie białe skarpetki oraz adidasy.
Zastanawiałam się, jakim cudem znalazłam się w tym pomieszczeniu i kto mógł mnie tutaj uwięzić. Niestety nie znajdowałam odpowiedzi. Tym bardziej, że od upadku na rowerze nic nie pamiętałam. Ani czy mi ktoś pomógł, ani co się ze mną działo. Pustka.
Usłyszałam chrobot klucza w zamku. Drzwi się uchyliły i z zewnątrz wpadło do piwnicy dodatkowe światło. Stanęła w nich osoba, ubiorem przypominająca lekarza przy operacji. Zielony fartuch i podobnego koloru czepek oraz maseczka na twarzy stwarzały wrażenie jakby ów osobnik chciał na mnie przeprowadzić jakąś operację.
Postać zamknęła drzwi na klucz i podeszła do stolika pod ścianą. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że znajdują się na nim narzędzia chirurgiczne, ale i o dziwo szczoteczki do zębów, szczotka do włosów, pióra różnej wielkości. Nic z tego nie rozumiałam.
Po posturze przybysza i jego zachowaniu doszłam do wniosku, że odwiedziła mnie kobieta. Utwierdziło mnie w tym przekonaniu jeszcze to, że spod czepka wystawały blond włosy, a oczy umalowane były czarnym tuszem.
Kobieta stanęła obok ławy i zaczęła kręcić korbą umieszczoną na kołowrocie. Łańcuch, do którego miałam przypięte ręce, zaczął się powoli nawijać na kołowrót wyciągając do góry moje ramiona. Gdy zaczynałam odczuwać ból, kobieta puściła korbę i zablokowała urządzenie aby łańcuch się nie poluzował. Byłam wyciągnięta jak struna. Została mi tylko możliwość nieznacznego poruszania stopami.
Nieznajoma skierowała się do dybów i zniknęła mi z pola widzenia. Poczułam jak rozwiązuje mi sznurowadła przy butach. Rozchyliła palcami boki prawego buta, po czym ciągnąc do siebie dół adidasa zdjęła mi go ze stopy. Usłyszałam jakieś dziwne stęknięcie.
- "Czyżby ta kobieta wąchała mojego buta?" - przemknęło mi przez myśl.
Po chwili drugi but, również z tym znajomym stęknięciem, wylądował razem z pierwszym na stoliku pod ścianą. Kobieta ponownie zniknęła przy moich stopach. Nagle na prawej podeszwie wyczułam nos kobiety, który od pięty do palców zaczął przesuwać się po materiale skarpetki. Nawet było to przyjemne uczucie, taki masaż nosem. To samo działo się po chwili z drugą stopą.
Odpływałam pod wpływem pieszczot, gdy nagle moje stopy zaatakowało dziesięć ostrych paznokci, skutecznie niwelując cienki materiał skarpetek. Szarpnęłam się w więzach, ale poza jękiem, jaki wydobył się spod knebla, na niewiele się to zdało. Kobieta kontynuowała dziki taniec palców na moich podeszwach, a ja szarpałam się i wyłam ze śmiechu, bo uczucie łaskotania było nie do zniesienia. W dodatku chyba zaatakowała mój najczulszy punkt.
Jeździła palcami po całych podeszwach, najwięcej czasu poświęcając śródstopiu i poduszkom pod palcami. Niejednokrotnie łaskotała wierzchnią część stóp i wycięcia po bokach, co było niewiele łatwiejsze do zniesienia niż łaskotanie spodów.
Po paru minutach dała mi chwilę odpoczynku. Z trudem łapałam powietrze, musiałam wyrównać oddech.
Kobieta zdjęła mi ze stóp skarpetki i odłożyła je na stolik obok moich butów. Znowu stanęła przy dybach, po drodze zabierając ze stolika szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów.
Zanim jednak użyła owych narzędzi tortur zaczęła lizać moje bose stópki. Wwiercała się pomiędzy paluszki i ssała każdy z nich z osobna. Trochę mnie to łaskotało, ale już nie tak jak drażnienie stóp palcami. Błoga chwila nie trwała zbyt długo. Gdy tylko język przestał ślizgać się po moich podeszwach, zacisnęłam mocno oczy i czekałam na kolejną porcję tortur. Te jednak nie nastąpiły.
Kobieta podeszła do ławy i stanęła po moje lewej stronie, zasłaniając stolik z akcesoriami. Spojrzała na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami. Nawet mi się wydawało, że wyczuwam w tym spojrzeniu współczucie. Ale było to tylko złudzenie, bo nieznajoma nagle wbiła mi swoje palce pod żebra i zaczęła łaskotać bardzo intensywnie brzuch, boki okolice pachwin. Zmieniała prędkość i jakość łaskotania, aby skóra nie przyzwyczaiła się na jednostajny bodziec. Po paru minutach przeniosła się na gładkie i idealnie wyeksponowane pachy, doprowadzając mnie wręcz do szaleństwa. Szarpałam się na ile mogłam, ale kobieta naciągnęła mnie tak mocno, ,ze praktycznie o jakimkolwiek ruchu nie było mowy.
Pastwiła się nad moim ciałem jeszcze jakiś czas, aż widząc, że już nie mam siły i ciężko jest mi oddychać, przerwała łaskotanie. Skierowała się ponownie do moich stóp i na każdy palec założyła pętelkę z jedwabnej nici. Później chwyciła końcówki nici wystające z drugiej strony dybów, naciągnęła je przyciskając moje stopy do otworów w dybach i zawiązała supeł.
Możliwość ruszania stopami została zminimalizowana do zera, to znaczy, że nie mogłam nimi nawet drgnąć. Krótki moment przerwy i na podeszwach pojawiła się szczotka do włosów. Jej drobne szpileczki wędrowały przez każdy milimetr skóry, pobudzając wszystkie możliwe nerwy. Wbijały się w gładką skórę i szorowały ją zawzięcie na całej powierzchni stóp. Z góry na dół i odwrotnie, zataczając kółka na piętach i szorując poduszki pod palcami.
Łaskotanie palcami w porównaniu z tym odczuciem było tylko niewinną igraszką, uporczywym swędzeniem, którego ciężko się pozbyć. Prawdziwa fala doznań nadeszła dopiero z momentem pojawienia się szczotki na moich podeszwach. Szalałam z niemocy i okropnego i uporczywego uczucia łaskotania. Gdybym mogła, zerwałabym się od razu, aby odgonić to irytujące doznanie. Kobieta kontynuowała swoją czynność, nie zważając na to, że ze zmęczenia i od śmiechu, nie miałam siły już się szarpać w więzach. Jęczałam tylko poprzez knebel, gdy szczotka natrafiała na bardziej wrażliwe miejsce.
Nie wiem ile czasu trwało to szorowanie moich stóp, ale wreszcie ustało. Bolał mnie brzuch, ręce mi zdrętwiały i zaczęły mrowieć. Kobieta podeszła do stolika i odłożyła na blat szczotkę do włosów. Popatrzyła na mnie i przymrużyła oczy.
- "Co ona jeszcze knuje?" - pomyślałam ze strachem. - "Czego jeszcze ode mnie chce?"
Nieznajoma chwyciła ze stołu skalpel i stanęła obok ławy. Ostrze błysnęło w świetle żarówki, a mi żołądek podszedł do gardła.
- "Chyba nie chce mi poderżnąć gardła?" - pomyślałam, z trudem przełykając ślinę.
Kobieta zbliżyła się do moich bioder i przecięła skalpelem paski od stringów. Odłożyła skalpel i ściągnęła ze mnie stringi. Trochę poczułam się speszona tym, że obserwuje obca osoba moją kobiecość. Chciałam ścisnąć uda, ale nogi miałam szeroko rozłożone, tak jak szeroko były rozstawione otwory w dybach.
Kobieta weszła na ławę, położyła się na mnie mając na wprost swojej twarzy moją łechtaczkę. Sama nad głową miałam widok jej majtek, bo fartuch się ściągnął, a jak się okazało, miała pod nim tylko bieliznę.
Cała ta sytuacja zaczęła mnie podniecać, zwłaszcza, że kobieta zajęła się mną dość skutecznie, stymulując łechtaczkę. Muskała ją palcami, lizała językiem, poczułam nawet miękkie piórko drażniące moją kobiecość. Im bardziej się starała i dłużej trwały jej zabiegi, tym bardziej czułam nadpływającą do podbrzusza falę rozkoszy. Zaczęłam pojękiwać i lekko ruszać biodrami. Sutki mało nie rozerwały opinającego je stanika. Wreszcie wybuchnęłam niczym wulkan, zalewając ławę i twarz kobiety swoim nektarem. Nieznajoma niewiele się namyślając kontynuowała zlizując ze mnie wszystkie soki.
Oddychałam ciężko, nawet nie wiem czy nie bardziej zmęczył mnie ten orgazm od wcześniejszych tortur. A może ta chwila rozkoszy była nagrodą za to, że tak dzielnie zniosłam łaskotanie i nie straciłam przytomności. Ale tego chyba nigdy się nie dowiem.
Kobieta zeszła ze mnie, skierowała się do wyjścia i wyjęła z kieszeni klucz. Otworzyła drzwi, wyszła na korytarz i zniknęła mi z oczu.
Ocknęłam się leżąc na ławce w parku. Jakiś mężczyzna klepał mnie po policzku i cucił wodą mineralną z plastikowej butelki. Podniosłam się powoli i usiadłam. Obok ławki leżał mój rower, trochę odrapany od wypadku.
- Nic się pani nie stało? - spytał z troską w głosie.
- Nie, dziękuję za pomoc. - odpowiedziałam z trudem łapiąc oddech.
- "To wszystko mi się tylko śniło." - pomyślałam z ulgą, a może trochę z żalem.
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.019 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 548.55 kB (Maksimum: 616.08 kB) ]