Najlepsze miejsce dla miłośników łaskotek
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Jest to moje opowiadanie, pierwotnie wrzucone na forum ticklingstory. Miłej lektury
- Cholerny grat! - zaklęła dwudziestoletnia Jane uderzając w kierownicę starego humbera.
Stała na drodze biegnącej przez gęsty las. Było ciemno i mglisto. Na północy Szkocji to normalna pogoda, tym bardziej, że była dopiero osiemnasta a zmrok zapadł jakąś godzinę temu.
Sięgnęła ręką do schowka i wyjęła podręczną latarkę. Zapaliła ją i wyszła z samochodu. Dookoła panował nieprzenikniony mrok. Tylko na drodze znaczył się blady blask światła latarki. Dokładniej zawiązała nieprzemakalny płaszczyk i niechętnie zamknęła samochód. Ruszyła wzdłuż szosy, mając nadzieję, że nadjedzie jakieś auto i odholuje ją do najbliższego warsztatu.
Jane niepewnie kroczyła po grząskim poboczu. Jej płytkie pantofelki na wysokich obcasach zapadały się w ziemię.
Po pewnym czasie zerwał się delikatny wiatr, który poruszył gałęziami drzew. Narzuciła kaptur na głowę, gdyż wiatr wezbrał na sile. Po paru minutach był już na tyle silny, że ledwo mogła iść. Zgięta w pół ledwo dostrzegła po lewej stronie wysokie ogrodzenie, a za nim majaczącą zwalistą sylwetkę niedużego zamku. Jego dwie strzeliste wieże okrywała warstwa mlecznej mgły.
Zatrzymała się przy bramie. Pchnęła mocniej jedno ze skrzydeł i przy akompaniamencie przerażającego skrzypienia, połowa bramy otworzyła się. Dziewczyna weszła do zaniedbanego ogrodu, rozpościerającego się przed główną fasadą zamku. Przeszła szeroką alejką i stanęła przed ogromnymi drewnianymi wrotami. Rozejrzała się na boki, ale nie znalazła żadnej kołatki czy dzwonka. Doszła do wniosku, widząc ogród, że zamek zapewne jest opuszczony. Chwyciła ogromną pozłacaną klamkę i pociągnęła w dół. O dziwo wrota uchyliły się, wpuszczając do środka pożółkłe liście z drzew. Jane weszła do przepastnej sieni. Wrota natychmiast się za nią zatrzasnęły.
- "Może to pułapka?" - pomyślała ze strachem.
Rzuciła się do wrót. Próbowała je otworzyć, ale nawet nie drgnęły. Spróbowała jeszcze raz, bez skutku. Omiotła światłem latarki pusty hol. Na wprost wejścia usytuowane były drewniane schody okryte rozpadającym się czerwonym dywanem. Z resztą pustkę zamku uwidaczniały liczne pajęczyny na świecznikach i załomach murów. Na fotelach i ogromnym stole, stojącym pod ścianą, widniała gruba warstwa kurzu.
Postanowiła udać się na piętro. Stanęła przy schodach i chwyciła się poręczy. Nie była pewna, czy jest całkiem sama. Wyczuwała czyjąś obecność. Odwróciła się, ale nikogo nie dostrzegła. Doszła jednak do wniosku, że lepiej będzie, jak nie narobi zbyt wiele hałasu. Dlatego zdjęła z nóg swoje szpilki i trzymając je w ręku zaczęła wchodzić na górę, uważnie obserwując, czy schody są dostatecznie wytrzymałe.
Za nią, zza wielkiego filara, wyłoniły się trzy cienie. Obserwowały dziewczynę, która weszła już na piętro zamku. Odczekały chwilę i ruszyły na górę śledząc poczynania intruza.
Jane w tym czasie szła długim korytarzem, oświetlając posadzkę nikłym już światłem latarki. Bateria była na wyczerpaniu.
- "Muszę znaleźć jakieś schronienie zanim całkiem zgaśnie latarka." - pomyślała z niepokojem.
Weszła do najbliższej komnaty. Rozejrzała się na boki. Ku jej zdziwieniu umeblowanie przedstawiało się nad wyraz skromnie. Poza obszernym fotelem, który stał w rogu pomieszczenia, nic więcej nie było.
- "Dobre i to." - Jane rozpięła płaszcz i rzuciła go na posadzkę.
Założyła buty i zgasiła latarkę, którą położyła obok płaszcza. Nie zdążyła dobrze się rozsiąść w fotelu, gdy nagle mebel szybko zjechał w dół do niższej kondygnacji i zatrzymując się tuż nad posadzką wychylił się do przodu zrzucając dziewczynę. Upadła na miękki dywan, a fotel wrócił na swoje miejsce, szczelnie zamykając otwór w suficie. Była uwięziona.
W komnacie panował półmrok. Przez zakratowane okienko pod sufitem wpadało nikłe blade światło z dworu. Rozejrzała się na boki. Żadnego wyjścia czy nawet szczeliny w murze. Zrezygnowana usiadła na posadzce pod ścianą. Podkuliła nogi i na kolanach oparła głowę. Próbowała zasnąć i poczekać do rana, aby móc zacząć szukać wyjścia.
Nie zdążyła dobrze zasnąć gdy usłyszała jakieś szmery.
- "Szczury." - pomyślała ze strachem.
Ale szmer powtórzył się i nagle w ścianie pojawiła się cienka rysa. Fragment muru odsunął się do tyłu i ujrzała w otworze dwóch mężczyzn w czarnych kombinezonach. Na głowach mieli kominiarki, ale zorientowała się kim są nieznajomi po ogromnych posturach. Trzymali w rękach płonące pochodnie. Tuż za nimi weszła do środka młoda kobieta o kruczoczarnych długich włosach. Miała na sobie czarną suknię, idealnie eksponującą jej zgrabną figurę. Suknia sięgała ziemi, ale po stukocie domyśliła się, że dziewczyna ma na nogach szpilki.
Nieznajoma podeszła do Jane i uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie lubimy nieproszonych gości. - jej głos zabrzmiał niezwykle ciepło. - Czeka cię kara za twoje najście.
- Ale ja tylko szukałam schronienia na noc. - tłumaczyła się Jane. - Samochód mi się zepsuł.
- A co mnie to obchodzi! - nieznajoma podniosła głos. - Weszłaś na nasz teren, a my nie lubimy intruzów.
- Ale...
- Brać ją! - krzyknęła na swoich pomocników.
Mężczyźni sprawnie obezwładnili Jane, krępując jej ręce i nogi sznurami. Dziewczyna próbowała stawiać opór, ale osiłki chwyciły ją do góry i zaniosły do obszernych lochów zamku. Czarnowłosa kobieta otworzyła wrota do sali tortur. Na wprost wejścia znajdowała się ława do rozciągania. Mężczyźni rozwiązali Jane i zdarli z niej czarną sukienkę. Po chwili dziewczyna została rozciągnięta na ławie. Ręce wyciągnięte nad głowę zostały przytwierdzone za pomocą dwóch skórzanych pasów. Nogi, zakute w niewielkie dyby, które były ruchome, oprawcy naciągnęli tak, że dziewczyna nie miała najmniejszej możliwości ruchu.
Została w czarnej skąpej bieliźnie, szarych samonośnych pończochach i jasnoróżowych szpilkach.
- Wypuśćcie mnie! - krzyknęła Jane w akcie rozpaczy.
- Wynoście się! - warknęła czarnowłosa na swoich pomocników.
Bez słowa opuścili salę tortur. Dziewczyny zostały same.
- Nie lubię, jak ktoś się tutaj kręci. - nieznajoma podeszła do stóp Jane. - Musisz dostać nauczkę, abyś następnym razem zastanowiła się, gdzie wchodzisz.
- Ale przysięgam, że więcej tu nie wejdę! - dziewczyna próbowała ratować swoją sytuację.
- Za późno. - czarnowłosa była nieugięta i delikatnym ruchem zdjęła Jane szpilki.
Rzuciła je na posadzkę i chwyciła jedną ręką palce stóp dziewczyny, odginając je lekko do tyłu. Drugą ręką zaczęła energicznie łaskotać podeszwy Jane, muskając wrażliwą skórę okrytą jedynie cienkimi pończochami. Łaskotała śródstopie, zjeżdżając do pięt i po chwili wracając do palców. Dziewczyna wybuchnęła przeciągłym śmiechem. Próbowała wyrwać stopy z objęć nieznajomej, ale bez skutku. Była bardzo wrażliwą dziewczyną, ale drażnienie stóp należało do najgorszych tortur. Po paru minutach ciągłego łaskotania zaczął ją boleć brzuch i gardło od histerycznego śmiechu i krzyku. Śmiała się tak głośno, że po jakimś czasie nieznajoma oderwała palce od stóp Jane i podeszła do jej głowy. Wyjęła z pod sukni białą chustę i zakneblowała nią usta dziewczyny.
- No. Od razu lepiej. - stwierdziła.
Wróciła do łaskotania stóp dziewczyny, tym razem używając własnej szczotki do włosów. Efekt był piorunujący. Jane rzucała się na łożu, na ile tylko mogła. Z jej ust wydobywał się cichy jęk i śmiech. Do oczu napłynęły jej łzy i ściekały po policzkach.
Po kilkunastu minutach ciągłych tortur nieznajoma postanowiła dać odetchnąć dziewczynie. Stanęła obok ławy i otarła twarz Jane. Po krótkiej chwili zaczęła pastwić się nad gładkimi pachami dziewczyny, doprowadzając torturowaną do szaleństwa. Jane zrobiła się czerwona, na czoło wystąpiły jej kropelki potu. Jej mięśnie brzucha dotkliwie odczuwały dłuższą dawkę łaskotek. Nie miała siły nawet rzucać się na łożu. Po paru minutach celem ataku palców nieznajomej stał się brzuch dziewczyny. Paznokcie czarnowłosej muskały napiętą skórę na granicy żeber i jeździły po gładkich boczkach Jane. Gdy zahaczały o pępek, dziewczyna szalała ze śmiechu i niemocy. Modliła się w myślach o utratę przytomności. Byle tylko te tortury ustały.
Nieznajoma nie zważała na zmęczenie Jane i kontynuowała łaskotanie, koncentrując się na zgrabnym brzuszku dziewczyny. Co jakiś czas jej palce zapędzały się na pachy i ramiona Jane, powodując u torturowanej histerię.
Po dłuższej serii łaskotek, nieznajoma przeniosła się ponownie na wrażliwe podeszwy stóp. Szybkimi ruchami palców drapała środek stóp, nie zważając na to, że Jane uciekała ze stopami na wszystkie strony, aby tylko zniwelować torturę. Czarnowłosa jednak bez przeszkód łaskotała podeszwy dziewczyny, przebijając się przez cienkie pończochy. Od pięt, przez śródstopie, do palców. Badała każdy centymetr wrażliwej skóry, nie przerywając łaskotania nawet na moment. Po kilku minutach Jane przestała poruszać stopami, tak była wycieńczona. To nieznajomej ułatwiało torturowanie stóp dziewczyny. Muskała całe podeszwy, nie odrywając palców od stóp Jane. Zaciekle łaskotała dziewczynę, napawając się widokiem bezbronnego i wymęczonego ciała.
Po godzinie tortur, ku niezadowoleniu czarnowłosej, Jane przestała reagować na bodźce. Straciła przytomność.
- Straż! - krzyknęła nieznajoma w stronę drzwi.
Natychmiast pojawiło się dwóch osiłków.
- Uwolnijcie ją! - rozkazała czarnowłosa. - Ubierzcie i zanieście do jej samochodu.
Mężczyźni wykonali polecenie.
Jane obudziła się, gdy zaczęło świtać. Leżała na tylnym siedzeniu swego humbera. Oddychała ciężko. Wyszła na szosę i z ulgą wciągała do płuc rześkie powietrze.
- "Następnym razem muszę uważać, gdzie wchodzę." - pomyślała z niepokojem.
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.021 sekund, wykonano 11 zapytań - Pamięć użyta: 551.06 kB (Maksimum: 629.64 kB) ]