Najlepsze miejsce dla miłośników łaskotek
Nie jesteś zalogowany na forum.
*****
Lisa była szczęśliwa jak nigdy. Po raz pierwszy w życiu miała okazję zwiedzić prawdziwy średniowieczny zamek, położony na północy Szkocji. Z Edynburga zabrał wycieczkę obszerny i wygodny autokar. Pogoda sprzyjała, świeciło ostre październikowe słońce. Gdzieniegdzie rosnące drzewa mieniły się wszystkimi kolorami jesieni. Jedynie mógł przeszkadzać ciągle wiejący wiatr.
Lisa była dwudziestodwuletnią studentką prawa na Harvardzie. Brązowe długie włosy okrywały piękną twarz dziewczyny. Zgrabną figurę uwydatniał krótki płaszczyk wcięty w talii, a nogi modelki eksponowała granatowa minispódniczka, cieliste rajstopy i brązowe szpilki na platformie. Kompletu dopełniała nieduża czarna torebka, przewieszona przez ramię.
Po godzinie podróży autokar zatrzymał się na placyku przed wjazdem na dziedziniec zamku. Wszyscy wysiedli i otoczyli młodego przewodnika. Ruszyli za nim mijając bramę z podniesiona kratą. Stukając obcasami o bruk weszli na dziedziniec.
Zamek był skromny. W jego czterech rogach pięły się ku górze strzeliste wieże, zakończone ostrymi dachami, na których powiewały flagi ze szkockimi barwami. Skierowali się do lewej odnogi zamku, Lisy zdaniem najciekawszej. Mianowicie, krętymi schodami w dół zeszli do podziemi, gdzie znajdowały się cele dla więźniów i okryta złą sławą sala tortur. Dziewczyna zamierzała w niej spędzić więcej czasu, dokładnie przyglądając się wyszukanym narzędziom tortur.
Przewodnik opowiadał, ale w ogóle go nie słuchała. Delektowała się widokiem sprzętów.
A więc było wahadło. Podwieszało się skazańca za związane na plecach ręce. Aby zwiększyć ból do nóg przywiązywano obciążniki. Był pręgierz z uchwytami na ręce i nogi, gdzie skazańcowi wymierzano chłostę. No i łoże do rozciągania, z dybami po jednej stronie ławy i walcem, na który nawijano przywiązane do rąk sznury, wyciągając je ze stawów.
Tak się zapatrzyła na zgromadzone w sali narzędzia, że nawet nie zauważyła, kiedy wycieczka opuściła pomieszczenie. Nawet wrota okazały się być zamknięte.
- "No ładnie." - pomyślała z niepokojem. -"I co ja teraz zrobię? Te drzwi i ściany są tak grube, że nikt mnie nie usłyszy."
Zrezygnowana usiadła na blacie łoża do rozciągania i położyła obok torebkę. Po chwili zmuszona była zdjąć płaszcz, bo na palenisku w sali tortur buzował ogień. Miał za zadanie urealnić dawne czasy, gdy w ogniu nagrzewano szczypce i przypiekano nimi ciała ofiar.
Minął jakiś czas. Lisa straciła już nadzieję na oswobodzenie. Wiedziała, że dopiero jutro, podczas odwiedzin sali tortur, zostanie z niej uwolniona.
Nagle coś trzasnęło i dziewczyna usłyszała dziwny syk. Do pomieszczenia, poprzez otwory wentylacyjne, zaczął być wtłaczany niewidzialny i bezwonny gaz. Po paru minutach Lisa opadła nieprzytomna na posadzkę. Została uśpiona.
*****
Nie wiedziała ile upłynęło czasu. Ocknęła się w sali tortur. Trochę kręciło się jej w głowie, efekt działania gazu usypiającego. Wyczuła, że znajduje się w jakiejś dziwnej i niewygodnej pozycji. Próbowała się poruszyć, ale bez rezultatu. Podniosła lekko głowę i z przerażeniem stwierdziła, że jest więźniem sali tortur. Leżała rozciągnięta na ławie, na której siedziała, zanim straciła przytomność. Nogi umieszczone w dybach, zostały unieruchomione za pomocą specjalnych zastawek w otworach, przez co nie mogła ruszyć nogami ani na boki, ani w przód czy w tył. Ręce, złączone nad głową specjalnym zatrzaskiem, były połączone z dwoma sznurami nawiniętymi na walec. Jeszcze jakby tego było mało, usta zaklejono jej srebrną taśmą.
Zorientowała się, że nadal ma na sobie ubranie, tylko płaszcz i torebka leżały na stoliku pod ścianą. Znajdowały się tam również najwymyślniejsze narzędzia do przesłuchiwania, ale jej uwagę zwróciły pióra, miotełki do kurzu, szczotki do włosów, elektryczne szczoteczki do zębów, pędzelki.
- "Co tu się dzieje do cholery?" - pomyślała przestraszona. - "Dlaczego mnie tu więżą? Chyba nie chcą mnie torturować?!"
Ocena sytuacji jak i rozmyślania nad własnym losem nie trwały długo i zostały przerwane skrzypnięciem wrót do sali tortur. Po chwili obok ławy do rozciągania pojawiły się dwie młode dziewczyny w czarnych skórzanych kombinezonach. Twarze obu skrywały maski, z pod których widniały tylko oczy i usta oprawczyń. Po stukocie na posadzce, Lisa domyśliła się, że do kompletu mają na sobie kozaczki na szpilkach.
Jedna z dziewczyn podeszła do stóp Lisy i sprawnym ruchem zdjęła jej szpilki, które po chwili znalazły się na stoliku pod ścianą. Druga w tym czasie poluzowała rajstopy na stopach dziewczyny i założyła na duże palce pętelki z czarnych linek. Chwyciła końcówki linek po drugiej stronie dyb i naciągnęła, wiążąc solidne więzy. W ten sposób stopy Lisy zostały dobrze unieruchomione, bez możliwości najmniejszego ruchu.
Później oprawczynie, po przygotowaniu dziewczyny do sesji, podeszły do stolika. Jedna z kobiet chwyciła miotełkę do kurzu, druga szczotkę do włosów.
Ustawiły się w odpowiednich miejscach przy ławie. Tuż przed rozpoczęciem tortur, jedna z dziewczyn podwinęła do góry bluzkę Lisy, odsłaniając cel ataku miotełki do kurzu.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dziewczyny zaczęły łaskotać Lisę po brzuchu, bokach i podeszwach stóp. Zakończenia piór na miotełce penetrowały każdy centymetr torsu Lisy, ślizgając się po napręzonym brzuchu, wwiercając w pępek i śmigając po wyeksponowanych i wrażliwych boczkach.
Stopy, zaatakowane przez szczotkę do włosów, próbowały uciekać na boki, ale przytrzymujące je linki, nie dawały zbyt wiele możliwości ucieczki przed łaskotaniem. Dziewczyna szorowała pięty, przemieszczając się na podbicie i maltretując poduszki pod palcami.
Lisa była na tyle rozciągnięta, że praktycznie nie mogła się ruszyć. Nawet ograniczono jej możliwość śmiania się, bo taśma szczelnie tłumiła wszelkie odgłosy. Lisa myślała, że zwariuje. Jednoczesne łaskotanie wszystkich wrażliwych miejsc doprowadzało ją do szaleństwa. O ile miotełka na brzuchu jeszcze była do zniesienia, to szczotka na podeszwach totalnie ją dobijała. Śmiała się i krzyczała przez knebel ile sił w płucach. Starała się ruszać ciałem na boki, aby choć na moment zniwelować łaskotki, ale sznury na walcu były mocno naprężone. Na tyle jednak, aby nie powodować bólu. Ból brzucha i mięśni twarzy miały powodować długie i intensywne łaskotki, które trwały już od kilku dobrych minut.
W końcu oprawczynie odrzuciły na bok pomocnicze sprzęty i własnymi palcami zaczęły maltretować zmęczoną już dziewczynę. Jedna z kobiet energicznie łaskotała gładki brzuch i żebra Lisy, co jakiś czas wkładała dłonie pod bluzkę dziewczyny i drażniła jej napięte pachy. Druga z kobiet zajmowała się podeszwami, wbijając swe palce w śródstopie i łaskocząc stopy tuż pod palcami. W górę i w dół, bez przerwy na złapanie oddechu, szybko drapiąc napiętą skórę.
Po niespełna piętnastu minutach nastąpiła krótka przerwa, ale tylko na zmianę taktyki. Kobieta, zajmująca się stopami Lisy, rozerwała jej rajstopy i ze stolika sięgnęła elektryczną szczoteczkę do zębów.
Gdy dziewczyna usłyszała dźwięk silniczka, zbladła jak nigdy wcześniej. Wibrujące włosie zetknęło się z jej wrażliwymi podeszwami i poczęło zwiedzać wszystkie zakamarki na naprężonych stopach. Lisa szalała w więzach z niemocy i potwornego uczucia łaskotania, które mocnym echem odbijało się w jej mózgu, zmuszając ją do śmiechu i rozpaczliwego krzyku. W oczach pojawiły się łzy, ból brzucha był nie do zniesienia. Ledwo oddychała, nie miała siły już nawet się ruszać. Oprawczynie jednak kontynuowały tortury, drażniąc wymęczone ciało Lisy. Jedna z kobiet nadal łaskotała odsłonięty brzuch i boki, druga penetrowała delikatną skórę na podeszwach stóp, błądząc po nich elektryczną szczoteczką.
Znowu minęło kilka długich i ciągnących się w nieskończoność minut. Dziewczyny zaprzestały tortur i dały Lisie chwilę odpoczynku. Zamieniły się miejscami. W rękach trzymały bitą śmietanę w spreju. Rozprowadziły ją na brzuchu i stopach Lisy. Po chwili ich zwinne języki zaczęły zlizywać białą puszystą substancję, co było chyba jeszcze gorszą torturą, niż te do tej pory. Czubki języków tak bezlitośnie wwiercały się w skórę i łaskotały, że Lisa o mało nie straciła przytomności. Oprawczynie urządziły sobie z niej stół do zjedzenia deseru. Najgorzej było, gdy języki kobiet zagłębiały się w pępek i przestrzenie między palcami u stóp. Łaskotało to na tyle intensywnie, że Lisę elektryzował cały czas prąd, biegnący od zakończeń nerwowych aż do mózgu.
W końcu deser został skończony. Cała bita śmietana zniknęła z ciała Lisy.
Kobiety uśmiechnęły się i opuściły salę tortur.
Lisa została sama, z trudem łapiąc oddech i uspokajając mocno nadwyrężone ciało.
Usłyszała znajome syczenie i po paru minutach zapadła w sen.
*****
Obudziła się na parkingu pod wejściem do zamku. Leżała na ławce, obok znajdowała się torebka, płaszcz i buty. Z trudem podniosła się i ubrała. O dziwo autokar nadal stał na podjeździe. Ruszyła w jego stronę oglądając się ostatni raz na bryłę średniowiecznego zamku.
- "Nigdy więcej!" - pomyślała, odczuwając skutki swojej ciekawości.
Offline
[ Wygenerowano w 0.016 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 549.61 kB (Maksimum: 615.91 kB) ]